4/20/2016

W POGONI ZA ŻYCIEM - O JĘTCE, ŁUCJI I PUSZCE PO HOLENDERSKIM KAKAO




Ostatnio miałam ogromny problem. Pośród setek kolorowych dziecięcych ksiąg, z których raz sypał się brokat, raz zerkało ruchome oko, podczas jednej z wielu moich wycieczek do księgarni napotkałam Małą Jętkę. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam czym owa jętka jest (a czym nie jest). „W pogoni za życiem” ‘do życia powołane’ przez niezwykle pomysłowy duet: tekściarza Przemysława Wechterowicza oraz ilustratorkę Emilię Dziubak, stało się moim najnowszym powodem do zakupowej dumy.



Źródło: https://patalonia.pl/pol_pl_W-pogoni-za-zyciem--13819_2.jpg
         Jętka – czyli niewielki stawonóg, z gromady owadów. Posiada parę skrzydełek, ma około 40mm długości i niestety dane jest jej żyć zaledwie dobę. To właśnie ten krótki okres życia owada skłonił Przemysława Wechterowicza do napisania książki o … umieraniu.
Zastanawiałam się ostatnio, jak wytłumaczyć dziecku ‘ czym jest śmierć?’, ‘ czy to że ktoś znika, tak na zawsze’. Zastanawiałam się też czy w ogóle rozmawiać, może lepiej schować podopiecznego pod bezpieczną kołderką, w świecie bez lęku, smutku. I zauważyłam pewną zależność w swoim rozumowaniu: ‘Być może to ja do końca nie rozumiem czym to umieranie jest!’ (dosł. cytat). Aż w końcu pewnego dnia na moich oczach narodziła się mała Jętka – główna bohaterka „W pogoni za życiem”. Całkiem bezbronne stworzenie które, dopiero co otwartymi oczami chłonęło cały urok dnia – życia, które było zaledwie chwilą. Jętka nie zdawała sobie sprawy że jej życie jest tak krótkie i kruche, ale wraz z przyjazną muchą, Łucją, postanawia wyruszyć na podbój Nowego Jorku. Jak dziecko z niecierpliwością przewracałam kartki, wodziłam oczami po barwnych ilustracjach. Emilia Dziubak nie zastosowała się do znanej reguły ‘im więcej się błyszczy tym lepiej’ i stworzyła postaci i miejsca w stonowanych kolorach. Dominujące brązy, szarości, fiolety sprawiają że nie tylko miło się czyta o przygodach Jętki, ale też ogląda. I tak też z budzącego się o poranku lasu, przenosimy się wraz z bohaterką do ZOO, by następnie złapać oddech wśród starych woluminów w księgarni. Przyznam że na tej stronie spędziłam najwięcej czasu, dopatrując się co rusz nowych szczegółów w obrazku. Jednak czas nagli Jętkę, więc przewracam kolejne strony, a tam zerka na mnie spode łba Tyranozaur Rex. Lecz nie cierpiąc zwłoki, wraz z bohaterką idę do kina, do teatru, na mecz i do filharmonii. Jętka  dzieli się swoimi uczuciami i przemyśleniami. Raz jest podekscytowana, raz wzruszona. Lecz przede wszystkim – jak na tak małe stworzenie, ma ogromną chęć do życia. Przez bajkę przebrnęłam kilkakrotnie, lecz podczas trzeciego ‘okrążenia’ dokładniej przyjrzałam się tekstowi. Prosty język, bajeczne ilustracje ukazujące dziecku świat z perspektywy kogoś mniejszego od dużego palca u stopy. Zaledwie tyle trzeba, by pojąc że życie, nawet to ludzkie, jest krótką chwilą i należy czerpać z niego jak najwięcej.

Mucha Łucja
Źródło:https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwsPiLmXroPRn_hClUxVOH3dpWmMHIvF1OUggodpwEXDDmUvzoBiIkLluwGpqllVviwillRFKLh-9C9vcAeAAzAyn7h8IgHVYM5qB53QhRAxJHQq1htfyim21IDgJ-t9o_RvwUf3MIpwE/s1600/%25C5%2581ucja.jpg

  Jednak, czym jest ów tajemnicza puszka po holenderskim kakako? To sam autor. Przemysław Wechterowicz, posiadacz bloga www.wechterowicz.blogspot.com. Wielki fan surykatek i makowca. Niezwykle barwna i całkowicie oryginalna postać na rynku literatury dziecięcej. Obdarzony niezwykłą wyobraźnią i pomysłowością, zna odpowiedzi nawet na najdziwniejsze pytania. Złota rybka miałaby podarować mu ‘nie dużą rakietę kosmiczną’, a w wolnych chwilach ‘spotyka się ze swoją własną żoną’. Wechterowicz jest autorem takich książek jak np.  „Uśmiech dla żabki” czy „Proszę mnie przytulić” (również przy współpracy z Emilią Dziubak). I jak sam twierdzi: ‘Gdybym mógł raz jeszcze pojawić się na Ziemi, chciałbym zostać puszką po holenderskim kakao’. Nie pozostaje nam nic innego niż wierzyć na słowo.
Jak można się domyślić „W pogoni za życiem” nie ma szczęśliwego zakończenia. W zasadzie nawet ono jest zaledwie dopowiedzeniem w ostatniej scenie, gdy mucha Łucja zwierza się swojemu narzeczonemu: „- Mówię Ci, ale miałam dzień … Zleciałam dziś prawie dwie przecznice! – Naprawdę, kochanie? Niemożliwe”.
            Wyciągnęłam z tej opowieści dwa wnioski. Pierwszy z nich to: umieranie jest przejściem w stan wspomnień innej osoby. A drugi to: nie bójmy się życia, cieszmy się nim, żartujmy, nie bierzmy każdej drobnostki dosadnie. Bo jesteśmy zaledwie jętką w całym morzu życia i bez celowo jest martwić się jednym niepowodzeniem, nieporozumieniem. Lub może, czy nie lepiej wyruszyć z Łucją w pogoni za życiem, niż w smutku po utracie bliskiej osoby, zaszyć się w sobie? Powinnam się ustosunkować do mojej wypowiedzi i szczerze polecam i tym większym dzieciom, tym naprawdę dużym (o dużych palcach u stóp). Ale i tym małym ludzikom, których oczy same rozprawią się z ilustracjami, ale literki pomoże rozszyfrować jedynie rodzic.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz