6/02/2016

Gdyby książkę trzeba było zdobyć, to więcej ludzi by czytało - rozmowa z Katarzyną Bajerowicz o książkach, wychowaniu i marzeniach :)



Kilka dni temu miałam okazję obejrzeć ilustracje które wyszły spod pędzla Katarzyny Bajerowicz. Cały wernisaż promowała urocza Myszka w kaloszkach, która zdaje się być bajkowym wcieleniem Pani Kasi - autorki m.in. serii "Opowiem Ci mamo..." (Nasza Księgarnia), blogerki, mamy trzech świnek i artystki pełnej pozytywnej energii.

Zapraszam do lektury! :)




Dzień jak co dzień. 
Choć może nie, gdyż tego dnia panował niesamowity upał. Przeczuwałam że wypakowany po brzegi plecak wkrótce zacznie ciążyć na moich plecach. Natomiast misternie wykonany makijaż spłynie niczym woda z górskich szczytów ... Od rana byłam zabiegana, do tego stopnia, że obiad zjadłam w alejce na przeciw Muzeum Narodowego, przypudrowałam buzię i z aparatem przewieszonym przez szyję i plecakiem przyklejonym do pleców, pognałam do Galerii Arsenał... 











Dokładnie dwa dni wcześniej postanowiłam, że wejdę na chwilkę do Galerii, aby zapytać czy mogę zrobić skromny materiał na swojego bloga na temat wernisażu prac Katarzyny Bajerowicz. Usłyszałam że oczywiście nikt nie ma nic przeciwko i, w zasadzie to nawet teraz mogę obejrzeć ilustracje, których akurat trwał montaż na ścianach Arsenału. A na domiar wszystkiego okazało się że Pani Kasia również jest na miejscu więc mogę z nią porozmawiać na temat wystawy. Pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że nie jestem przygotowana na żadną rozmowę, nie mam pytań, ani nawet aparatu! Zmieszana wyjrzałam na ogródek który mieści się przy Galerii Arsenał. A tam Pani Kasia Bajerowicz wraz z kurator wystawy, Bogną Błażewicz popijały kawę i zajadały się pysznościami. Z początku faktycznie byłam nieco speszona, głównie za sprawą zbiegu okliczności:) Jednak obie panie okazały się niezwykle sympatyczne. Rozmawiałyśmy chwilę na temat wychowania, podróży oraz samej wystawy. Zainspirowana przebiegiem spotkania, poprosiłam Panią Kasię aby odpowiedziała na kilka moich pytań. Pożegnałyśmy się, a ja z głową pełną pomysłów oczekiwałam premiery wystawy.






Na zdjęciu: Pani Kasia i Pani Bogna w deszczowej stylizacji :)








W dniu wystawy byłam nieco wcześniej, aby móc ze spokojem sfotografować ilustracje. Chwilę po godzinie 18:00 do Galerii zawitali goście. Obładowani kwiatami, bukietami, wszyscy z uśmiechem na twarzy czekali na artystkę. I tak jak większość wernisaży kojarzy się ze sztywną atmosferą, pełną ludzi w białych kołnierzykach, tak ten nieco odbiegał od tego obrazu :) Pani Kasia powitała gości w kwiecistej sukience, różowym boa przerzuconym przez szyję i pod kolor kaloszkach. Po chwili wszystkie te kwiaty, które przynieśli goście wylądowały na rękach artystki. A do tego ogrom ciepłych słów i uczuć, jakimi została obdarowana Kasia Bajerowicz, wydawał się niepojęty. Toż to nie była zwykła wystawa - to zjazd rodzinny! :) Nie zabrakło również dzieci, które wzięły sobie do serca to aby przywdziać kalosze! :) Na koniec dodam że podczas pierwszego spotkania Pani Kasia obiecała truskawki na wernisażu - i rzecz jasna, pojawiły się i zniknęły nawet nie wiem kiedy :)

Tymczasem poniżej rozmowa z Katarzyną Bajerowicz w którym ilustratorka podzieli się 'sekretem' na zachęcenie dziecka do czytania książek! :) 










Tralalele: Ostatnimi czasy mówi się dużo o tym że nie czytamy książek. Rodzice nie czytają dzieciom, potem te dzieci w dorosłym życiu również zapominają o tym czym są książki. Moja mama czytała mi od maleńkości. Najpierw wiersze, później całe książki - zaraziła mnie miłością do książek. A jak to było w Pani przypadku ? 

Katarzyna Bajerowicz: Zaczęłam czytać bardzo szybko - miałam nieco ponad cztery lata. Jeździłam z babcią autobusem po Lublinie i do znudzenia pytałam o szyldy: Babciu, a co tam jest napisane? Babciu, a co to za litera? A babcia cierpliwie odpowiadała i te litery z szyldów same zostawały w głowie. W domu zawsze widziałam mamę z nosem w książce i tatę wśród jego półek z książkami, i wszędzie były książki, bo takie to były czasy. Nie dało się nie czytać. Nawet kiedy jechałam na wieś, na wakacje, to leciałam z kuzynką do miejscowej biblioteki i wypożyczałam sobie stosik do czytania. I tak zostało do dziś, że gdzieś, na wyciągniecie ręki, jest jakiś papierowy, miły stosik do przeczytania. Chyba nie potrafię sobie wyobrazić, że nie mam książki do czytania - horror jakiś!

 T: Sporo się ostatnio dzieje w świecie literatury dziecięcej. Wydawcy i autorzy chwytają się najróżniejszych sposobów aby nakłonić rodzica do zakupu książki. Co Pani zdaniem jest najistotniejsze przy wyborze książki? Ilustracje, treść a może język? 

K.B: Najistotniejsze w wyborze książki? Treść oczywiście! Ale dziś? Chyba nie potrafię odpowiedzieć? Jakoś tak się dziwnie porobiło, że wszystkiego jest za dużo. I za łatwo dostępne to wszystko. Może gdyby książkę trzeba było zdobyć, to więcej ludzi by czytało? Miałam taki sposób na moje córki kiedy były małe i nie chciały czytać: zabrałam wszystkie książki, odstawiłam na swoją półkę i zabroniłam dotykać. Nie trwało długo, kiedy zaczęły je podkradać w tajemnicy i czytać jak mnie nie było w domu. Potem było już tak, że kładły się z książką do łóżka, a potem wściekałam się, że zaspały do szkoły :DDDDDD 

T: Podczas Naszego spotkania w Galerii Arsenał rozmawiałyśmy również o podejściu rodziców do wychowania dzieci. Przeraźliwym trzymaniem ich pod kloszem, chuchaniem, dmuchaniem gdy się przewrócą albo broń boże pobrudzą! Jaki jest Pani 'patent' na dobre wychowanie? 

K.B: Nie mam patentu. Nie jestem matką idealną, a nawet jestem matką daleką od ideału. Ale zawsze chciałam żeby moje dzieci były jak najbardziej samodzielne. Nie jestem wieczna. Pewnego dnia mnie zabraknie. I moje dzieci zostaną sam na sam ze światem. I co wtedy? Myślę, że byłoby dobrze, żeby nie wyręczać dziecka we wszystkim, żeby od niego wymagać, a nie tylko oczekiwać. I nie chronić, bo dziecku, żeby stało się dorosłym potrzebne są wszystkie wzloty i upadki.  

T: Ilustracje które Pani Tworzy sprawiają wrażenie ziszczenia dziecięcej wyobraźni. Skąd czerpie Pani inspirację do ich tworzenia? 

K.B: Zewsząd :DDDD Wszędzie można znaleźć coś fajnego, zapładniającego wyobraźnię. Liść wygląda jak skrzydło owada, sęk na drzewie wielkie oko albo ziewająca paszcza, plama oleju w kałuży tworzy cudowne tęcze i tak dalej, i tak dalej. Trzeba się rozglądać, słuchać, wąchać i dotykać :D 

T: Muszę o to zapytać, gdyż sama również trochę maluję i rysuję. Czym tworzy Pani swoje piękne ilustracje? Jakie jest Pani ulubione narzędzie? 

K.B: Pędzel. I kredki. I nożyczki. I to co mi akurat wpadnie w ręce. Nie mogę powiedzieć tak stanowczo, bo to tylko narzędzia. Chociaż nie: moje ulubione narzędzie, to moje ręce i mój mózg :DDDDDDD A reszta to peryferia :DDDDDD 

T: Przyznam szczerze że jestem ogromną fanką serii "Opowiem Ci mamo...". Zabawne ilustracje, niezwykle szczegółowe i dopracowane. Nad którą książką najprzyjemniej się Pani pracowało? 

K.B: Świetnie mi się pracowało nad wszystkimi. Przy każdej uczyłam się czegoś nowego i to było najfajniejsze. Fajnie po prostu poznawać nowe rzeczy, dowiadywać się, odkrywać zależności. Po prostu świetnie się bawiłam pracując nad wszystkimi trzema książkami. 

T: Czytałam że przez wiele lat była Pani grafikiem. Jak to się stało że postanowiła jednak zostać ilustratorką? I jak wygląda taka praca - czy maluje Pani systematycznie czy może czeka na przypływ weny?  

K.B.: Tak, przez lata byłam tak zwanym "grafikiem kreatywnym". Tak zwanym, bo w jakimś momencie zostałam już tylko grafikiem, na kreatywność mi nie pozwalano i zaczęłam się okropnie męczyć. Ale nie zrezygnowałam z tego powodu, tylko dlatego, że moje najmłodsze dziecko potrzebowało więcej mamy. "Mamowanie" jest fajne, ale dziecko potrzebowało też oddechu i dystansu od rodzicielki, a rodzicielka w czasie wolnym od bycia matką nudziła się okropnie i zaczęła malować więcej i więcej i męczyć różnych ludzi tymi malunkami i w końcu ktoś chciał żebym zilustrowała książkę i już. A jak wygląda taka praca? Różnie, bo pracuję w domu i bywa tak, że muszę wywalczyć sobie czas na pracę. A wena krąży gdzieś zawsze - tylko trzeba się wyspać :D 

T: Co powiedziałaby Pani rodzicowi dziecka które nie chce czytać książek? 

K.B: Powiedziałbym, że trudno. Że powinien zabrać książki, zamknąć je na klucz i zakazać dostępu do nich pod karą chłosty ;DDDDDD Potem ten klucz powinien schować w widocznym miejscu, np. razem z cukierkami (wiadomo, że każde dziecko wie gdzie są schowane cukierki, albo inne bardzo dobre, a zakazane rzeczy) i się nie interesować. I nie zmuszać do czytania. I nie nagradzać każdej przeczytanej książki, bo nie czyta się dla nagród.  

T: Jakie jest Pani największe marzenie? :) 

K.B: Codziennie inne :DDDDDD Ale uważam o czym marzę, bo czasem te marzenia się spełniają ;DDDDD

Katarzyna Bajerowicz - ilustratorka i graficzka; autorka serii "Opowiem Ci mamo..."; niezwykła marzycielka; prywatnie mama trzech córek' jak wspomniała o niej kurator wystawy Bogna Błażewicz: Kobieta orkiestra, która ma wiele talentów! Katarzyna prowadzi bloga literackiego: Mama3świnek oraz kulinarnego: Stołowy; w wolnym czasie wciela się w rolę majsterklepki :)

Prawda że sympatycznie? :)

Tymczasem zapraszam do lektury książek z ilustracjami Katarzyny Bajerowicz oraz odwiedzenia wystawy która potrwa jeszcze do 19 czerwca w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu.
Więcej informacji tutaj: https://www.facebook.com/events/126052811137621/

  • Jakie są Wasze patenty na czytanie z dzieckiem? 
  • Co myślicie o wychowaniu w geście samodzielności? 
  • I co Waszym zdaniem jest istotne przy wyborze książki dla dzieci?

Pisujcie i czytujcie :)

I jeszcze jedno.... Smacznego! 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz